Dwoje polskich wolontariuszy, którzy zostali ranni podczas działań wojennych w Ukrainie, przebywa w Samodzielnym Publicznym Szpitalu Klinicznym Nr 4 w Lublinie. To Ministerstwo Zdrowa wskazało szpital przy ul. Jaczewskiego. - Ze względu na kompleksowość ośrodka - wyjaśnił Minister Zdrowia Adam Niedzielski, który we wtorek był w SPSK Nr 4 i spotkał się z poszkodowanymi Polakami.
Transport do Lublina Polaków, którzy ucierpieli podczas wybuchu pocisku moździerzowego w Bachmucie, koordynowało Ministerstwo Zdrowia.
Wolontariusze z Polski dostarczali pomoc humanitarną w pobliżu linii frontu. Wybuch nastąpił, kiedy wypakowywali z samochodu pomoc dla ludności. W przypadku wolontariuszki zakończyło się to amputacją jednej goleni i uszkodzeniem drugiej nogi. Mężczyzna został raniony odłamkiem pocisku w nogę. Stan obojga jest stabilny.
Za transport i opieką nad rannymi po stronie ukraińskiej odpowiadała Fundacja Humanosh. Zaś na granicy czekał na poszkodowanych transport medyczny z Lublina. Do Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego Nr 4 w Lublinie karetka z rannymi dotarła we wtorek 10 stycznia, przed godziną 17.
Fot. Alina Pospischil
Obecny podczas przyjęcia pacjentów do szpitala przy ul. Jaczewskiego był Minister Zdrowia Adam Niedzielski. Minister rozmawiał z obojgiem wolontariuszy, spotkał się także z Dyrekcją SPSK Nr 4 – Dyrektorem Naczelnym dr n. med. Radosławem Starownikiem, Zastępcą Dyrektora ds. Finansów i Rozwoju Michałem Szabelskim i Zastępcą Dyrektora ds. Medycznych dr hab. n med. Przemysławem Matrasem, prof. UM a także Wojewodą Lubelskim Lechem Sprawką, Rektorem Uniwersytetu Medycznego w Lublinie prof. dr hab. n. med. Wojciechem Załuską i Prorektorem ds. Kształcenia i Dydaktyki lubelskiego Uniwersytetu Medycznego w Lublinie prof. dr hab. n. med. Kamilem Torresem.
Rozmowa z Ministrem Adamem Niedzielskim dotyczyła rannych w Ukrainie wolontariuszy, ale także działań podejmowanych przez SPSK Nr 4 i Uniwersytet Medyczny w Lublinie, w tym inicjatyw związanych z medycyną pola walki i planowanych inwestycji.
Fot. Alina Pospischil
Fot. Alina Pospischil
Relacja wolontariuszy
W środę Pani Grażyna i Pan Kamil, którzy są wolontariuszami Stowarzyszenia Klika z Krakowa rozmawiali z dziennikarzami. - Pojechaliśmy do Bachmutu z pomocą humanitarną. To był nasz czwarty wyjazd, bo od jakiegoś czasu żyjemy w Ukrainie wspierając osoby z niepełnosprawnością, które nie chcą albo nie mogą stąd wyjechać - opowiadała dziennikarzom Pani Grażyna.
Fot. Alina Pospischil
Wolontariusze zajmowali się różnorodną pomocą, w tym wsparciem osób i dzieci z niepełnosprawnością oraz seniorów. Dla najmłodszych dostarczali także sprzęt do rehabilitacji.
Do eksplozji, w której ucierpieli Polacy, doszło 6 stycznia. Tego dnia wolontariusze z krakowskiego stowarzyszenia część darów rozładowali w punkcie niezłomności, czyli jednym z sieci miejsc, gdzie jest ogrzewanie, prąd, gniazdka, a także miejsca do gotowania posiłków. Oboje mieli na sobie kamizelki kuloodporne i hełmy.
- Tyle, co otworzyliśmy bagażnik od auta i zaczęliśmy się przymierzać do wypakowywania, przyleciał pocisk, podobno moździerzowy - relacjonowała mediom Pani Grażyna. - On uderzył około 30 metrów od nas w blok mieszkalny, a my zostaliśmy ranieni odłamkami od tego pocisku.
Razem z Polakami byli dwaj wolontariusze z Ukrainy, którzy również zostali ranni. - Mnie uratowało to, że byłem w aucie, choć jest on cały podziurawiony odłamkami. Jakimś cudem ocalałem i mogłem pomóc Grażynie – podkreślał Pan Kamil, dodając, że cieszy się, że oboje żyją.
Wolontariusze są pacjentami Klinicznego Oddziału Ortopedii i Traumatologii SPSK Nr 4 w Lublinie.
Media o wydarzeniu:
Dziennik Wschodni | Pojechali pomagać na front. Wtedy nadleciały pociski "Bachmut to piekło"
Rzeczpospolita | Wolontariusze z Polski ranni pod Bachmutem. Są już w szpitalu w Lublinie
RMF FM | Polscy wolontariusze ranni w Ukrainie. "Doszło do amputacji nogi"
Radio Lublin | Polscy wolontariusze ranni w Ukrainie pod okiem specjalistów z lubelskiego szpitala
TVP Lublin | Ranni wolontariusze w lubelskim szpitalu