Od 10 marca 2020 roku do 10 marca 2021 roku w Samodzielnym Publicznym Szpitalu Klinicznym Nr 4 wykonano ponad 27 tysięcy testów w kierunku SARS-CoV-2, hospitalizowano ponad tysiąc pacjentów z chorobą COVID-19 i zużyto 18,5 tys. litrów płynu do dezynfekcji rąk. Jak wyglądał rok walki z koronawirusem opowiadają Dyrektor Naczelny dr n. med. Radosław Starownik, Naczelna Pielęgniarka Dorota Flis i Pielęgniarka Oddziałowa SOR Krystyna Chałabis-Gnat.

Pacjent zero

„Wirus z Wuhan” – tak początkowo określany był nowy patogen, który z zawrotną prędkością rozprzestrzeniał się po świecie. Z Chin i Korei Południowej przedostał się do Europy jeszcze w styczniu ubiegłego roku. Na początku przypadki zakażenia koronawirusem odnotowywano na zachodzie kontynentu: we Włoszech, Francji, Niemczech czy Hiszpanii.

- Z niepokojem i rosnącym zainteresowaniem obserwowaliśmy, jak pandemia sukcesywnie rozprzestrzenia się po krajach Europy. W napięciu oczekiwaliśmy na swoją kolej. Wówczas nikt nie miał wątpliwości, że wkrótce nastąpi moment, w którym pojawi się pierwszy chory w Polsce. Konferencje prasowe i wystąpienia medialne ówczesnego ministra zdrowia prof. Łukasza Szumowskiego odnotowywały rekordową oglądalność. Wreszcie przyszedł ten dzień – wspomina dr n. med. Radosław Starownik, Dyrektor Naczelny Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego Nr 4 w Lublinie.

Dyrektor Naczelny SPSK Nr 4 dr n. med. Radosław Starownik

Dyrektor Naczelny SPSK Nr 4 dr n. med. Radosław Starownik (fot. Łukasz Głaczkowski)

4 marca 2020 r. wykryto pierwszy przypadek koronawirusa w Polsce. Pacjentem zero był 66-letni mieszkaniec województwa lubuskiego. 10 marca potwierdzono zakażenie koronawirusem na Lubelszczyźnie. Dzień wcześniej do szpitala w Bełżycach w ciężkim stanie trafił 53-letni mieszkaniec Niedrzwicy Dużej.

Dorota Flis, Naczelna Pielęgniarka SPSK Nr 4 dobrze pamięta napięcie, jakie towarzyszyło temu zdarzeniu. - Wiedzieliśmy, że od tamtej chwili wiele się zmieni. Rozumieliśmy ją jako pewną przemianę, konieczność dostosowania się do nowej sytuacji. W dużym skupieniu przysłuchiwaliśmy się rządowym komunikatom, zaleceniom. Zastanawialiśmy się, czy do naszego szpitala, który nie ma oddziału zakaźnego, będą przewożeni zakażeni pacjenci. Byliśmy gotowi do tego, aby przejść na nowe zasady funkcjonowania – podkreśla.

Szpital rzeczywiście został przeorganizowany. W budynku przeznaczonym dla Kliniki Pneumonologii, Onkologii i Alergologii oraz Oddziału Onkologii Klinicznej i Chemioterapii urządzono tymczasowy oddział obserwacyjny połączony z izolatorium. Kierowani byli tam pacjenci z podejrzeniem zakażenia.

- W budynku jednym z istotnym problemów było zorganizowanie oddzielnych szlaków komunikacyjnych dla pacjentów zdrowych i z podejrzeniem zakażenia SARS-CoV-2. Winda dla pierwszych z nich przechodziła przez strefę czerwoną. Aby uniknąć krzyżowania się ścieżek, poprosiliśmy o pomoc żołnierzy WOT, którzy wspierali nas w transporcie chorych na oddział. Pacjentów podejrzanych o zakażenie SARS-CoV-2 było wówczas sporo, jednak u żadnego z nich nie potwierdzono obecności wirusa testem PCR – opowiada dyrektor Starownik.

W tym samym czasie postanowieniem Prezydenta Lublina Krzysztofa Żuka zawieszono zajęcia w szkołach, a rząd zdecydował o wstrzymaniu funkcjonowania uczelni i instytucji kultury. Lekarze zaczęli udzielać teleporad. Mieszkańcy robili w sklepach olbrzymie zapasy.

- To był czas ogromnych obaw, a nawet strachu przed nieznaną chorobą. Wprowadzone rządowe restrykcje ograniczyły normalne funkcjonowanie, ale wówczas wszyscy się do nich stosowali. Mieszkańcy Lublina bali się opuszczać swoje domy. Pamiętamy obrazy opustoszałych ulic, pozamykanych sklepów, restauracji. Mimo że przypadków zakażeń było znacznie mniej niż obecnie, wszyscy mieliśmy przed oczami dramatyczne obrazy z Chin czy Włoch prezentowane w telewizji. Z powodu niewystarczających a czasem wręcz sprzecznych informacji nie było wiadomo, z jaką chorobą dokładnie mamy do czynienia. Przy tej okazji popularnością cieszyły się również różnego rodzaju teorie spiskowe dotyczące pandemii - tłumaczy Radosław Starownik.

- Przygotowywaliśmy szpital do najgorszego, starając się zachować w tym wszystkim rozsądek. Obecnie wiedza na temat COVID-19 jest pełniejsza, a problem zakażeń powoli powszednieje - dodaje dyrektor.

O ówczesnych obawach personelu SPSK Nr 4 mówi Dorota Flis:. – Niektórzy z powodu zupełnie ludzkiego lęku o swoje życie czy zdrowie swojej rodziny brali urlopy. Prawdziwy problem pojawił się w momencie, gdy zamknięto szkoły i przedszkola. Pielęgniarstwo to zawód sfeminizowany. Doszły kolejne absencje spowodowane koniecznością opieki nad dziećmi w domu. Na szczęście w samym czasie inni byli gotowi pracować za dwóch, a nawet trzech – tłumaczy.

Pierwsi pacjenci

11 marca 2020 roku Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) określiła skalę rozprzestrzeniania się wirusa mianem pandemii. Dzień później Główny Inspektorat Sanitarny potwierdził pierwszy zgon osoby zakażonej koronawirusem. 23 marca w szpitalu przy ul. Jaczewskiego pojawiła się pierwsza pacjentka, u której stwierdzono zakażenie. Była hospitalizowana w Klinice Reumatologii i Układowych Chorób Tkanki Łącznej, następnie przeniesiona do szpitala w Puławach.

Po tym wydarzeniu drzwi do kliniki zostały zamknięte. Pracownicy musieli odbyć kwarantannę, pacjenci zostali przeniesieni do innych placówek.

W tym samym czasie z rynku w szybkim tempie znikały środki ochrony, co dla placówki, która nigdy nie była szpitalem zakaźnym, było szczególnie problematyczne. Jak wspomina Dorota Flis, przed pandemią personel SPSK Nr 4 miał do dyspozycji tylko kilka kombinezonów ochronnych przeznaczonych niegdyś do opieki nad pacjentem zakażonym wirusem Ebola.

- W hurtowniach zaczęło brakować maseczek czy fartuchów. Ceny gwałtownie poszły w górę. Zdarzyło się, że nie dało się zamówić rękawiczek w odpowiednim rozmiarze. Pracownicy radzili sobie z tym, jak mogli. Np. zaklejali fragmenty ciała taśmą izolacyjną – wspomina Naczelna Pielęgniarka.

Naczelna Pielęgniarka SPSK Nr 4 Dorota Flis

Naczelna Pielęgniarka SPSK Nr 4 Dorota Flis (fot. Łukasz Głaczkowski)

- Problem była też niska jakość środków ochrony, które były dostępne na rynku - przyznaje Dyrektor Radosław Starownik. - Pod szyldem “środki ochrony osobistej” były sprzedawane kombinezony malarskie czy maseczki przeciwpyłowe, które nie posiadały odpowiednich atestów i nie spełniały funkcji ochronnych. Termin realizacji dostaw był znacząco wydłużony - zaznacza.

Moment największego kryzysu wzbudził w mieszkańcach chęć pomocy. Napływające zewsząd wsparcie szczególnie pamięta Krystyna Chałabis-Gnat, pielęgniarka oddziałowa z czerwonej strefy oddziału ratunkowego SPSK Nr 4. – Mieszkanki Lubelszczyzny szyły dla nas maseczki, mnóstwo firm oferowało ubrania, wodę i jedzenie. Byłam zszokowana, ale i podbudowana tym wszystkim. Jedyne, co mogłam zrobić, to jeszcze bardziej zmotywować zespół i odwdzięczyć się fachową opieką – przyznaje pielęgniarka.

Ewaluacja przygotowań szpitala widoczna była na zewnątrz budynku. Otoczenie zmieniało się poprzez powstające w nowych miejscach namioty do segregacji i poczekalnie dla pacjentów, aż do ustawienia stabilnych kontenerów. SOR został podzielony na dwie strefy – czerwoną przeznaczoną dla pacjentów z podejrzeniem i potwierdzeniem COVID-19 oraz zieloną dla pozostałych pacjentów w stanie zagrożenia życia. Pierwszymi zakażonymi pacjentami, którzy tam trafili, była rodzina. – Sytuacja była trudna, bo stało się to podczas nocnego dyżuru. Na szczęście na miejscu był ordynator. Wkrótce przyjechała pielęgniarka epidemiologiczna. Pracownicy byli dobrze przygotowani na ten moment, ale i tak panował duży stres – przyznaje Krystyna Chałabis-Gnat.

Pielęgniarka Oddziałowa Szpitalnego Oddziału Ratunkowego SPSK Nr 4 Krystyna Chałabis-Gnat

Pielęgniarka Oddziałowa Szpitalnego Oddziału Ratunkowego SPSK Nr 4 Krystyna Chałabis-Gnat (fot. Alina Pospischil)

- Każdy trochę się bał, nie tyle kontaktu z zakażonym pacjentem, co przyniesienia koronawirusa do swojego domu. Dlatego też pielęgniarkom i pielęgniarzom po kontakcie z pacjentem z podejrzeniem zakażenia organizowaliśmy możliwość przenocowania w szpitalu. Wszystkim pracującym z chorymi organizowaliśmy posiłki regeneracyjne. Wiedzieliśmy, że trzeba było stawić czoła tej sytuacji. Wybierając swój zawód, pielęgniarze są świadomi konieczności poświęcenia dla innych – mówi z kolei Naczelna Pielęgniarka SPSK Nr 4.

Druga fala

Kolejny trudny okres rozpoczął się latem. 30 lipca na COVID-19 zachorował pierwszy pracownik SPSK Nr 4. Do 10 marca infekcję przeszło 182 lekarzy, 274 pielęgniarki i 198 pracowników administracji i personelu pomocniczego. Znaczna większość tych osób jest już zdrowa. Walki z chorobą nie wygrał jeden pracownik szpitala.

Pomimo podniesienia dostępności środków ochrony pracownicy chorowali. W październiku, gdy większość lekarzy z Kliniki Urologii i Onkologii Urologicznej przebywało na kwarantannie, lekarski fartuch włożył Dyrektor Naczelny.

- Do drugiej fali byliśmy już znacznie lepiej przygotowani. Mieliśmy doświadczenie i zdecydowanie większą wiedzę, łatwiej było też o środki ochrony indywidualnej. Na potrzeby pacjentów z podejrzeniem zakażenia zagospodarowaliśmy łóżka Oddziału Kardiologii, który znajduje się w bezpośrednim sąsiedztwie Szpitalnego Oddziału Ratunkowego. Decyzją Wojewody Lubelskiego Lecha Sprawki kilka naszych oddziałów weszło na trzeci poziom zabezpieczenia covidowego uzupełniając tym samym pracę szpitala jednoimiennego w Puławach - tłumaczy Radosław Starownik.

Mniej więcej do połowy listopada, jeszcze przed wejściem do powszechnego użytku diagnostycznych testów antygenowych, istotnym problemem pozostawał długi czas oczekiwania na wynik testu PCR w kierunku zakażenia SARS CoV2. Czas niezbędnej izolacji badanych pacjentów wydłużał się, co znacznie komplikowało proces diagnostyczny i wpływało na opóźnienie w rozpoczęciu leczenia.

Trzecia fala

29 grudnia do SPSK Nr 4 dowieziono pierwsze fiolki szczepionki przeciwko COVID-19, łącznie 150 dawek. W pierwszej kolejności zaszczepiona została część pracowników m. in. ze strefy czerwonej.

Od tego czasu w Samodzielnym Publicznym Szpitalu Klinicznym Nr 4 zaszczepiono prawie 5,5 tysiąca osób: lekarzy, pielęgniarzy, pracowników administracji, a także studentów, nauczycieli, seniorów oraz przedstawicieli zewnętrznych podmiotów medycznych.

Szczepienia pierwszych pracowników SPSK Nr 4. Na zdjęciu prof. Halina Cichoż-Lach

Szczepienia pierwszych pracowników SPSK Nr 4. Na zdjęciu prof. Halina Cichoż-Lach (fot. Łukasz Głaczkowski)

Na początku lutego obszar izolacyjny został przeniesiony do Kliniki Ortopedii i Rehabilitacji. W dalszym ciągu trafiali tam hospitalizowani w SPSK Nr 4, u których w ciągu leczenia wykryto zakażenie.

- Dobrze znamy już procedury związane z pojawieniem się w szpitalu pacjenta z podejrzeniem zakażenia wirusem SARS-CoV-2. Wiemy, że takich sytuacji nie należy się bać, o ile przestrzegane są wszelkie zalecenia i procedury dotyczące kontaktu z chorym. W tym celu na SOR-ze został wypracowany tzw. dekalog pracy, według którego pilnujemy, aby nasze zadania wykonywać w bezpieczny dla nas sposób. Zgodnie z nim każdy pracownik ma własne kubki i sztućce. Do pomieszczeń socjalnych, w których m.in. jemy posiłki, nie można wchodzić w środkach ochrony osobistej. Zgromadzone na nich wirusy muszą zostać na zewnątrz - mówi Chałabis-Gnat.

Dorota Flis, Naczelna Pielęgniarka SPSK Nr 4 przekonuje: - Oswoiliśmy się z sytuacją. Człowiek może się bać, ale do pewnego momentu. Dysponujemy dobrym sprzętem. W większości jesteśmy zaszczepieni. Wiemy więcej, chcemy tę wiedzę wykorzystywać i pomagać chorym.

- W ciągu ostatniego roku było dużo trudnych sytuacji pełnych śmierci i pożegnań. Jako zespół wspieraliśmy się w nich nawzajem. I wspieramy się nadal, bo nasza praca się jeszcze nie kończy. Mogę powiedzieć, że jesteśmy gotowi na kolejną falę zakażeń - dodaje Chałabis-Gnat.

Pandemia w SPSK Nr 4 liczbach:

1 079 - liczba osób hospitalizowanych w SPSK Nr 4, u których do 10 marca bieżącego roku wykryto zakażenie SARS-CoV-2
652 - liczba pracowników szpitala, u który stwierdzono wynik pozytywny
7 - tylu pracowników w dalszym ciągu choruje na Covid-19
5 - liczba studentów, u który stwierdzono wynik pozytywny
27 049 - liczba badań w kierunku SARS-CoV-2, które wykonano w SPSK Nr 4 (w tym 17518 badań testem antygenowym)
23.03.2020 r. - pierwszy dodatni wynik testu u pacjenta
30.07.2020 r. - pierwszy dodatni wynik testu u pracownika SPSK Nr 4
4 842 - tyle osób zostało zaszczepionych w SPSK Nr 4 pierwszymi dawkami szczepionki Pfizer lub AstraZeneca do 10 marca 2021 roku
18 466 - tyle litrów płynu do dezynfekcji rąk przez ostatni rok zużyto w SPSK Nr 4. Ta ilość wystarczyła na 6 155 250 procedur odkażania rąk
15 320 - tyle litrów mydła zużyto przez rok pandemii w SPSK Nr 4. Oznacza to, że codziennie na terenie szpitala ręce umyto średnio 28 213 razy